Legionovia nie chciała strzelić więcej goli więc zremisowaliśmy

Legionovia to najsłabszy zespół, jaki pojawił się jesienią na Hetmańskiej. Ale musimy się cieszyć, że po meczu dopisujemy punkt.

Legionovia stworzyła sobie w czasie meczu kilka doskonałych okazji do strzelenia goli, ale jej zawodnicy w sobie tylko znany sposób bramek nie zdobywali. Już w pierwszej połowie Barankiewicz mógł zdobyć trzy gole. W 7. minucie znalazł się w sytuacji sam na sam z Lewandowskim, ale przez nikogo nie atakowany, przegrał pojedynek z Miłoszem. W 29. minucie Barankiewicz dostał doskonałe podanie z prawej strony i gdy miał przed sobą tylko bramkę, strzelił tak, że Hus zdążył piłkę trącić a Lewandowski mógł ja złapać. Jeszcze przed przerwą Barankiewicz trafił z ostrego kąta w poprzeczkę. Trener Legionovii nie wypuścił już tego gracza po przerwie na boisko.

Stalowcy zdobyli gola po strzale samobójczym. A w pierwszej połowie tylko dwukrotnie Szczoczarz mógł się pokusić o strzelenie gola. Za pierwszym razem w sytuacji sam na sam trafił w bramkarza. Za drugim razem ładnie z woleja strzelił z 15 metrów, ale piłkę złapał Rybicki. To wszystkie akcje Stali godne odnotowania. Warto przytoczyć statystyki Stali z drugiej połowy: 0 strzałów (celnych i niecelnych), 0 rzutów rożnych, 0 pozycji spalonych. Jedyna okazja Stali z drugiej połowy to ta, po której goście omal nie wbili sobie drugiego gola samobójczego. Była wówczas 62. minuta.

W drugiej połowie goście stwarzali sobie kolejne doskonałe okazje, w których wykazywali się nieprawdopodobną nieporadnością. W 52. minucie zawodnik Legionovii (na boisku nie było już Barankiewicza), otrzymał piłkę 14 metrów od bramki, przyjął ją, ale zamiast strzelać, „poszukał” rzutu karnego. I nic z akcji nie wyszło. Ale w 66. minucie sytuacja się powtórzyła. Znowu zawodnik Limanovii nie strzelał, ale w zamieszaniu podbramkowym Baran faulował, otrzymał czerwoną kartkę a gościom sędzia przyznał rzut karny. Ale Lewandowski obronił strzał Broniszewskiego a dobitka była niecelna. Niestety, grając w osłabieniu, Stalowcy nie ustrzegli się kolejnych błędów. W 73. minucie po faulu Drożdżala sędzia podyktował drugi już rzut karny i Bojas ustalił wynik meczu.