Piotr Prędota może liczyć na prezenty od św. Mikołaja

Dzisiejszy mecz w Krakowie miał dwa oblicza…

Pierwsza połowa a przede wszystkim jej początek to dobra gra gospodarzy, którzy grając agresywnie utrudniali Stalowcom życie. A, że Ci wyszli na ten mecz nieco rozkojarzeni, już na samym początku meczu stracili bramkę.  Piłkę w środku pola przejął były piłkarz Stali Jakub Górecki i bardzo dobrym podaniem uruchomił na lewym skrzydle Sebastiana Leszczaka, który bez kłopotów pokonał Miłosza Lewandowskiego. Kilka minut później mogło być już 2:0 dla miejscowych. Gospodarze przejęli piłkę i ponownie Górecki zagrał w tempo do Leszczaka, który wychodząc sam na sam został dogoniony przez Konrada Husa, który tym sposobem zażegnał niebezpieczeństwo. Za chwile błąd popełnił Bednarczyk. Na szczęście dla rzeszowian Tomasz Ogar strzelił obok słupka. Jak na pierwsze 10 minut meczu to tych błędów było zdecydowanie za dużo.
Po tym lekkim nokdaunie biało – niebiescy się przebudzili i w 21 minucie powinni wyrównać. Krzysztof Hus bardzo ładnie przedarł się lewą stroną i dograł do Piotr Prędoty. Jego strzał zablokowali obrońcy,  a do dobitki pośpieszył Aleksejs Kolesnikovs, który zamiast oddać od razu strzał szukał jeszcze lepszej pozycji. Kolejne minuty to dalsza dominacja podopiecznych Krzysztofa Łętochy ale nie przyniosło to efektu w postaci bramki. Na domiar złego tuż przed przerwą po niepotrzebnym faulu Lisańczuka piłkę z rzutu wolnego wrzucił Leszczak a Krzysztof Kalemba zamienił to na drugą bramkę.
Po przerwie zobaczyliśmy zupełnie inną Stal, Stal którą chcemy oglądać! Stalowcy za wszelką cenę chcieli jak najszybciej zdobyć kontaktową bramkę. Dzięki temu mecz obfitował w bardzo dużą ilość sytuacji podbramkowych. Najlepszą miał w 67  minucie wspomniany wcześniej Prędota, który z 2 może 3 metrów nie zdołał umieścić piłki w siatce bramki strzeżonej przez młodzieżowca Roberta Błąkałę. Następne minuty to dalsze ataki Stali (Prędota strzela głową tuż nad poprzeczką) i szybkie kontry gospodarzy, które mogły zakończyć się trzecia bramką. Jednak to Stalowcy mieli szczęście i przede wszystkim Miłosza Lewandowskiego. Najpierw (77 minuta) wprowadzony kilka sekund wcześniej Łukasz Cichy nie trafił w sytuacji sam na sam w światło bramki, a następnie nasz bramkarz fenomenalną interwencją w podobnej sytuacji z Góreckim wyszedł obronną ręką. Kiedy do końca meczu pozostało niespełna 6 minut Stalowcy zdobyli kontaktową bramkę. A strzrelił ją niezawodny jesienią Prędota, który z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce bramki gospodarzy. Od tego momentu rzeszowianie rzucili się do ataków, a trenerzy zaryzykowali wprowadzając kolejnego napastnika - Bartosza Daszyka - w miejsce stopera Kacpra Drelicha. Wyrównanie powinno paść w 88 minucie meczu. Wtedy to z rzutu wolnego zagrywał Kolesnikovs, piłka trafiła idealnie do Dominika Bednarczyka, którego strzał głową w tylko sobie wiadomy sposób obronił bramkarz Garbarni. Ale Stalowcy nie poddawali się i w 90 minucie meczu doprowadzili do wyrównania po bramce zdobytej przez Prędotę, który dzięki temu stał się bohaterem rzeszowskiego zespołu.

Po ostatnim gwizdku arbitra, który dzisiaj pokazał jak się powinno sędziować mecze, zawodnicy Stali nie ukrywali radości. Radości, która mogła być jeszcze większa gdyby nie pierwsze 45 minut meczu. Na szczęście w zespole Stali był dziś Piotr Prędota. Napastnik rzeszowian zrobił to co należy do niego i teraz spokojnie może czekać na dwa kolejne jesienne mecze. Wtedy to na Hetmańską zawitają zespoły Wigier Suwałki oraz Siarki Tarnobrzeg. A później to już nasz czołowy strzelec może czekać na 6 grudnia i szukać prezentów. Bo w tej rundzie pokazał, że na nie zasługuje !!! A św. Mikołaj na pewno obserwował ten mecz.

Foto: źródło www.garbarnia.krakow.pl