Pracuję dla zespołu

30 Lipca 2019, godzina 12:41, autor: Tomasz Żuraw

Wywiad z Arturem Pląskowskim.

Artur Pląskowski

- Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z piłką?

Artur Pląskowski: - Mój piłkarski życiorys raczej nie odbiega od tysięcy innych. Pochodzę z małej miejscowości i jako kilkuletni chłopak zacząłem kopać piłkę w miejscowym klubie Liswarta Krzepice z kolegami 5, 6 lat starszymi od siebie. Zainteresował się mną jeden z trenerów klubu i od tego czasu całe moje życie kręci się już wokół piłki.

- Twoja piłkarska osobowość kształtowała się jeszcze w wielu klubach.

A.P.: - Było tego trochę. Kolejnym etapem była Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Chorzowie, skąd trafiłem do znanej szkółki Gwarka Zabrze. Debiut seniorski zaliczyłem w Victorii Częstochowa w III lidze, a po pół roku dostałem szansę gry w Rakowie Częstochowa na poziomie drugoligowym. Trenerem tam był wtedy Jurek Brzęczek. To był wtedy dla mnie duży sportowy przeskok. Miałem wtedy 17 lat i od razu wskoczyłem do podstawowego składu, grałem wszystkie mecze. Kariera zapowiadała się dobrze. Po kolejnym udanym sezonie dostałem propozycję z I ligowej Chojniczanki i tam próbowałem swych sił. Później był jeszcze powrót do Rakowa, czy awans do I ligi z GKS-em Tychy. Największy postęp jednak zrobiłem w ciągu ostatnich dwóch lat właśnie w Podhalu. Zszedłem do tej III ligi, ale trzeba było się na nowo pokazać, odbudować i myślę, że ten mój plan w pełni zrealizowałem i dlatego teraz jestem tutaj, w Stali Rzeszów.

- A szkoleniowcy? Których wspominasz z sentymentem?Artur Pląskowski

A.P.: - Przywołanego wcześniej Jurka Brzęczka oraz trenerów z Podhala Janusza Niedźwiedzia i Dariusza Mrózka. To są takie osoby, które miały największy wpływ na mój rozwój.

- Co sprawiło, że przyjąłeś propozycję gry w Stali?

A.P.: - Głównie perspektywa rozwoju. Przychodząc tutaj liczę na to, że będę się rozwijał wraz klubem. Osoby zarządzające Stalą mają ambicje być coraz wyżej i to jest  tożsame z moimi ambicjami. To, co zobaczyłem w pełni spełniło moje oczekiwania. Klub jest bardzo dobrze zorganizowany, co stanowi twardy fundament do kolejnych sukcesów.  

- Jesteś napastnikiem. Jak najbardziej lubisz grać? W jakiej grze jesteś najskuteczniejszy?

A. P.:  - Tak to już jest, że od napastnika oczekuje się przede wszystkim bramek. Ja zawsze byłem typem zawodnika, który dużo pracował dla drużyny także w elemencie stwarzania zagrożenia pod bramką przeciwnika. Być może czasami osobiście na tym traciłem, bo wiadomo, że mnie rozliczano z ilości trafień do siatki rywala, ale taki już mam charakter. Ta wykonywana praca dla zespołu, myślę, że była jednak doceniana przez trenerów, gdyż raczej nie miałem problemów z wywalczeniem sobie miejsca w składzie. Wiadomo, że statystyki były przez to raz lepsze, raz gorsze. Cieszy mnie fakt, że na przykład w Podhalu udało mi się zrobić taką właśnie  grą niezły wynik.  Statystyki strzeleckie były całkiem dobre, a asyst też było sporo.

- Faktycznie tak było w ostatnim sezonie. Strzeliłeś 18 bramek i miałeś niewiele mniej asyst. Z czego to wyniknęło?

A.P.: - Stałem się z pewnością dojrzalszym zawodnikiem. Wiem, że nie ma drogi na skróty, a dobra gra zawsze owocuje bramkami dla zespołu i o to chodzi. Mam przekonanie i świadomość, że jeżeli w jednej sytuacji dam asystę, w kolejnej może pojawić się szansa na zdobycie bramki, a gdybym usiłował za wszelką cenę sam strzelać, to może się nie udać. Trzeba z głową robić swoje i dzięki temu mieć dobre wyniki w obu tych elementach.

- Znasz swoje statystyki, typu bramki strzelone głową, lewą bądź prawą nogą, bliskiej i dalszej odległości?

A.P.: - Przyznam, że konkretnie trudno by mi było podać takie dane. Strzelałem różne bramki. Nie mam jakiejś specjalizacji w tym względzie. Zgadzam się, że są różne typy napastników, ale mnie nie robi różnicy sposób zdobycia gola. To zależy głównie od sytuacji.

- Czy istnieje w twoim wachlarzu przygotowań, coś takiego jak indywidualna analiza zachowań defensorów pod konkretne spotkania?

A.P.: - Zawsze mamy analizy i założenia drużynowe na dany mecz. Oczywiście, że osobiście też sprawdzam, przeciwko komu przyjdzie mi grać, jakie mogą być słabsze strony danego zawodnika. Podam prosty przykład. Jeżeli wiem, że jest coś z czym przeciwnik ma problemy, staram się go do tego prowokować i to wykorzystywać. Z pewnością każda tego typu analiza pomaga i na pewno nie zaszkodzi.

- Było, minęło. Dwa miesiące temu jechałeś do Rzeszowa z drużyną Podhala po zwycięstwo i awans. Pamiętasz tamte emocje?

A.P.: - Oczywiście. Zresztą ten temat przewijał się w szatni kilkakrotnie, jak przyszedłem tutaj do Stali. Dodam, że nie był to mój pierwszy mecz o awans. Mecze „o wszystko” mają prawie zawsze swoją dramaturgię, ale ten był wyjątkowy ze względu na to, że dwie najlepsze drużyny ligi spotkały się w bezpośrednim starciu w ostatniej kolejce. No cóż, przyjechałem wtedy ze swoją drużyną i chciałem zrobić, co tylko w mojej mocy, żeby awansować. Strzeliłem nawet bramkę. Życie napisało inny scenariusz. Trafiłem do Stali, z czego się cieszę, bo perspektywy tutaj  są z pewnością większe. Widocznie tak miało być i teraz będę w każdym meczu dawał z siebie wszystko dla Stali Rzeszów.

- Jak przebiegła adaptacja w zespole?

A.P.: - Zaadaptowałem się bardzo szybko. Znałem wcześniej wielu zawodników, choćby z gry razem w innych drużynach oraz osoby ze sztabu szkoleniowego. Graliśmy też przeciwko sobie, więc nie byliśmy sobie tak całkiem obcy. Do tego, od razu było dużo rozmów i wspólne tematy, chociażby właśnie o rywalizacji Podhale – Stal.

- Spełnienie jakich życzeń sprawiłoby Ci najwięcej radości?

A.P.: - Optymalnym rozwiązaniem byłoby grać o jak najwyższą pozycję w lidze, a przy okazji indywidualnie mieć kolejne udane sezony. Liczę, że ja indywidualnie oraz drużyna i cały klub, będziemy stale się rozwijali. I tego bym sobie głównie życzył.

Rozmawiał
Tomasz Żuraw

Artur Pląskowski

REKLAMA
reklama

Zobacz także