Podsumowanie 5. kolejki II ligi

22 Sierpnia 2019, godzina 13:00, autor: Michał Mryczko

Ekspresowo rozegrana piąta kolejka II ligi przyniosła zmiany w czubie tabeli. Zmiany dla nas bardzo satysfakcjonujące.

piłka w bramce



0-0

 

 

Obie połowy różniły się od siebie znacząco. W pierwszej to Pogoń ruszyła z animuszem na bramkę gospodarzy i zepchnęła ich do defensywy. Jak jednak doskonale wiemy, taka gra jest jak woda na młyn dla trenera Łukasza Surmy, który potrafi zespół w defensywie solidnie ustawić i, co więcej, nauczyć go szybko i skutecznie kontratakować. W drugiej części gry z kolei to Garbarnia przejmowała inicjatywę, zwłaszcza że od 62. minuty gospodarze grali w przewadze. Pomimo agresywnych ataków miejscowych aż do końcowego gwizdka, bramki na Rydlówce nie padły.



 2-1 (1-1)

 

 

Po porażce na Hetmańskiej 69, druga drużyna Lecha wróciła do Wronek i ponownie zagrała z beniaminkiem II ligi. Obie bramki dla podopiecznych trenera Rafała Ulatowskiego zdobył wracający do składu Timur Zamaletdinow, przy czym trzeba dodać, że powinien był skompletować przynajmniej hattricka. Przyjezdni, dowodzeni przez Marcina Sasala, na przestrzeni całego spotkania dłużej posiadali piłkę, ale szybkie kontry gospodarzy załatwiły sprawę. Gdyby Legionovia trafiała nie w poprzeczki, a do siatki...



 1-1 (0-0)

 

 

Elana dominowała, tworzyła sobie dobre sytuacje, ale nie potrafiła swojej przewagi udokumentować poprzez trafienie do bramki rywala. Skra dobrze się broniła, mądrze kontrowała, i po jednym z takich szybkich ataków wyszła na prowadzenie. Co więcej, torunianie ostatnie dwadzieścia minut grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Onsorge, zatem wydawało się, że Elana zanotuje kolejną porażkę w tym sezonie. Na przeciw jednak wszelkiej logice, miejscowi pokonali bramkarza rywali dopiero, gdy na boisku było ich mniej - w ostatniej minucie, po okresie zmasowanej ofensywy. Punkt wywalczony przez gospodarzy zasłużenie, ale z pewnością stać było ich na więcej.



 2-2 (0-1)

 

 

Powiedzieć, że w tym meczu zmieniało się jak w kalejdoskopie, to nic nie powiedzieć. Fatalny Widzew w pierwszej połowie - brak pomysłu na rozegranie akcji, proste błędy, straty w środku boiska. Po jednej z nich na 0-1 trafił zresztą Wojciechowski, który wykorzystał także w drugiej połowie rzut karny po kolejnym błędzie obrony gospodarzy. Miejscowi jednak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w ostatnich dwudziestu minutach zaczęli grać w piłkę - kombinacyjna gra, dobre dośrodkowania, i przede wszystkim, większe skupienie w rozegraniu akcji sprawiły, że zaczęli podopieczni trenera Kaczmarka dochodzić do sytuacji bramkowych. Ogromna zasługa w tym wywalczonym punkcie Marcina Robaka, który strzelił obie bramki. Przy drugiej było trochę kontrowersji, ale arbitrzy ostatecznie uznali, że futbolówka przekroczyła linię bramkową całym obwodem.



 1-1 (0-1)

 

 

 

Licznik bije nieubłaganie - to już siedemnaste(!) spotkanie bez zwycięstwa na własnym stadionie GKS-u Katowice. Na 0-1 w 38. minucie trafił Szuprytowski, dla którego jest to już czwarta bramka w tym sezonie. Po przerwie miejscowi ambitnie ruszyli do odrabiania strat, ale stać ich było tylko na bramkę wyrównującą. Im bliżej końca spotkania, tym wyraźniejsza była ich przewaga, ale na drodze do zdobycia kompletu punktów ponownie stanęła im ich własna skuteczność. To już ponad rok bez wygranej Katowiczan przy Bukowej...



 0-1 (0-1)

 

 

Jak nie idzie, to nie idzie. Pierwsza połowa należała do gości, którzy w 16. minucie objęli prowadzenia za sprawą Fadeckiego. Błękitni ani myśleli osiąść na laurach i chcieli rezultat podwyższyć, ale na ich drodze stanęła ich własna nieskuteczność, ze słupkiem w komplecie. Gospodarze powinni byli wyrównać tuż przed przerwą z rzutu karnego, ale fatalnie uderzył Mistrzyk, co pomogło udanie interweniować bramkarzowi gości. W drugiej części gry Stalówka zepchnęła rywali do defensywy, a drużyna z północy postawiła na kontrataki. Ofensywne zapędy stalowowolan były jednak nieporadne i nie mogły przynieść wyrównania. Sądne dni czekają teraz zespół z hutniczego miasta.



 1-1 (1-0)

 

 

Gospodarze prowadzili z Bytovią po bramce Sebastiana Zalepy z trzynastej minuty. Wydawało się, że Resovia spokojnie 3 punkty dowiezie do końca, ale sprawa pokomplikowała się na dziesięć minut przed końcem - drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Kamil Radulj. Pomimo dobrejj gry i, przede wszystkim, obrony w ostatnich fragmentach, przyjezdnym ostatecznie udało się wyrównać w jednej z ostatnich akcji spotkania. Stracony gol kosztował Resovię nie tylko dwa punkty, ale także fotel lidera.



 2-1 (1-0)

 

 

Pierwsza połowa dla Znicza, druga dla Gryfa. Tak było, choć zdobycze bramkowe zbytnio na to nie wskazują. W premierowych czterdziestu pięciu minutach grę kontrolowali gospodarze, co odzwierciedlenie znalazło 24. minucie, kiedy Patryk Czarnowski otworzył wynik. W drugiej części gry Gryf zepchnął pruszkowian do defensywy, zdobył gola wyrównującego, ale nie poszedł za ciosem. Znicz zdołał sytuację opanować, ponownie wyjść na prowadzenie w 57. minucie i kompletu punktów już nie oddać. Sprawiło to, że gospodarze są w tabeli tuż za naszymi plecami, z taką samą ilością punktów.



 1-2 (0-0



O tym meczu pisaliśmy tutaj.

REKLAMA
reklama