Podsumowanie 4. kolejki II ligi

19 Sierpnia 2019, godzina 08:00, autor: Michał Mryczko

Widzew znowu stracił punkty, w Polkowicach stołek coraz bardziej gorący, a w Stalowej Woli trwa szukanie powodów fatalnego startu.

piłka w bramkce

 


0-1 (0-1) 



Pogoń, tak jak w poprzednim sezonie, źle zaczyna rozgrywki II ligi. Po czterech kolejkach siedlczanie mają na swoim koncie cztery punkty. Podopieczni trenera Sochy musieli uznać wyższość rywala, jak do tej pory, dwukrotnie - ten drugi, na własnym boisku, ze Zniczem.

W derbach Mazowsza emocji nie zabrakło. Po okresie wzajemnego badania się obu zespołów, nastąpiły ataki z jednej i drugiej strony. Celu dosięgnęli goście - w 39. minucie do bramki rywala trafił Zjawiński.

Wymiana ciosów trwała w najlepsze, nikt nie zamierzał odpuszczać. Rezultat jednak zmianie nie ulegał. Najwięcej zadziało się w samej końcówce - w doliczonym czasie gry arbiter podyktował rzut karny dla gospodarzy. Do piłki ustawionej na jedenasty metr podszedł kapitan Pogoni, Adam Pazio, ale gola na wagę punktu nie zmienił. Znicz, bardzo szczęśliwie, uratował pełną pulę.


 0-3 (0-1)

 

 

Świetna dyspozycja Resovii trwa. Daleki wyjazd "Pasiaków" do Wejherowa okazał się dla podopiecznych Szymona Grabowskiego niezwykle udany - rywale zza miedzy strzelili trzy bramki, ponownie żadnej nie stracili, i, co najważniejsze, objęli przodownictwo w tabeli II ligi.

Pomimo świetnego końcowego wyniku, początek spotkania nie przebiegał po myśli rzeszowian. Gospodarze mogli nawet objąć prowadzenie, ale tylko swojej nieskuteczności zawdzięczają brak zdobyczy bramkowej. Resovia za to wykorzystywała to, co miała, a mało tego nie było. W końcówce pierwszej połowy wpadło po raz pierwszy - Feret trafił pod poprzeczkę.

Druga część gry to zdecydowana kontrola gry przez przyjezdnych, którzy do wyniku dołożyli jeszcze dwa trafienia, odpowiednio Świderskiego i Radulja. Ten ostatni efektownie podsumował dobrą i pewną grę Resovii trafiając Panenką z wapna. Gryf do powiedzenia nie miał absolutnie nic.


4-1 (3-0)

 

 

Fatalna seria "Stalówki" trwa. Podopieczni Czesława Palika w trakcie czterech kolejek zdobyli tylko jeden punkt, tracąc przy tym aż jedenaście bramek, trzy strzelając. Zanosi się na to, że w zespole z hutniczego miasta dojdzie w niedługim czasie do poważnych zmian, bo gra, krótko mówiąc, nie napawa optymizmem.

Bytovia na prowadzenie wyszła już w 11. minucie za sprawą Bąka. Kolejną jedenastkę później na 2-0 trafił Hołtyn, a tuż przed przerwą jedenastkę na gola zamienił Feruga. Stalówka po pierwszych czterdziestu pięciu minutach schodziła z boiska kompletnie zgnieciona.

Po przerwie bramkę, jak się ostatecznie okazało, honorową zdobył Wójcik. Wodą na młyn było to dla gospodarzy, bo miejscowi prowadzenie podwyższyli w 65. minucie. Stalówka próbowała grać, jak od czterech spotkań, ale zdobywać bramek i wygrywać nie potrafi.


 1-3 (1-2)

 

 

GKS łamie chyba wszystkie piłkarskie prawa. U siebie nie wygrywa od szesnastu spotkań, a na wyjeździe punktuje jak miło. Tym razem spadkowicz z I ligi zgarnął wszystko, co było do zgarnięcia, w Stargardzie.

Ostatni mecz między tymi zespołami miejsce miał trzydzieści siedem lat temu. Katowiczanie raczej nie tęsknili za rywalem ze Stargardu. Po pół godzinie od pierwszego gwizdka było 1-1, a obie bramki padły z rzutów karnych. Na przerwę na prowadzeniu schodzili jednak przyjezdni - Jędrych wpakował piłkę do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

W drugiej części gry rządzili i dzielili katowiczanie, którzy powiększyli jeszcze swoje prowadzenie. Jeżeli grę z boisk rywali GKS przełoży na swoje własne podwórko, to szanse na awans będą z kolejki na kolejkę rosły.


1-1 (0-1)

 

 

 

Napięcie w Łodzi ciągle rośnie. Widzew ponownie stracił punkty i ponownie nie zaprezentował zbytnio przekonującego stylu. Tego meczu goście mogą żałować przede wszystkim dlatego, że praktycznie całą drugą część spotkania grali w przewadze, przy swoim prowadzeniu.

Wynik otworzył Marcin Robak tuż przed końcem pierwszej części gry. Druga dla łodzian otworzyła się bardzo dobrze - w 52. minucie, po czerwonej kartce dla Kuczałka, podopieczni Marcina Kaczmarka grali w przewadze. Co dziwne, obraz gry wcale tego nie ukazywał.

To Olimpia napierała na bramkę przyjezdnych i szukała szansy wyrównania, aniżeli Widzew dążył do powiększenia przewagi. Zemściło się to okrutnie w końcowych minutach, gdy gospodarze wyrównali po serii błędów obrony i bramkarza gości. Łodzianie poważnie testują nerwy swoich kibiców.

 

 1-0 (0-0) 

 

 

Skra Częstochowa w końcu się przełamała. Po trzech porażkach w pierwszych trzech meczach przyszła w końcu pora na wygraną. Wygraną, którą gospodarze zgarnęli jednak dopiero w samej końcówce spotkania.

Spotkanie dwóch zespołów z dołu tabeli przebiegało głównie w środkowej strefie boiska, bez dogodnych okazji na zdobycie bramki. Ta sztuka udała się Skrze dopiero w 88. minucie za sprawą Damiana Niedojada. Duży na to wpływ miała czerwona kartka dla gości w 70. minucie, która spowodowała, że gospodarze mieli więcej miejsca i mogli odważniej ruszyć na bramkę rywala.

Górnik Polkowice po czterech kolejkach ma dwa punkty, Skra Częstochowa trzy. O ile pod Jasną Górą spadł mały kamień z serca, o tyle na śląsku coraz głośniej słychać szeptanie o rozgrzanym do czerwoności trenerskim stołku...


0-2 (0-1)

 

 

Trzecie kolejne zwycięstwo Garbarni Kraków. Podopieczni Łukasza Surmy po wygranej z naszym zespołem na własnym boisku, pojechali do Legionowa, aby przetestować kolejnego beniaminka.

Wynik dla przyjezdnych otworzył w 26. minucie Słoma. Taktyka Garbarni w takiej sytuacji, pod wodzą trenera Surmy, może być tylko jedna - szczelna defensywa i szukanie szans w kontrach.

Ostatecznie Goście pozytywny rezultat dowieźli do końca, podwyższając jeszcze prowadzenie w ostatnich sekundach meczu z rzutu karnego. Dodatkowo ostatnie dziesięć minut podopieczni trenera Sasala grali w osłabieniu.


 1-3 (1-2)

 

 

Miał Górnik po raz pierwszy w tym sezonie wygrać u siebie, a tymczasem, dość niespodziewanie, zanotował porażkę. Niespodziewanie, bo start sezonu Elana miała bardzo słaby i nic nie wskazywało na to, że torunianie powstaną w Łęcznej jak feniks z popiołów.

Na prowadzenie, po dość kontrowersyjnym rzucie karnym, jako pierwsi wyszli goście w 24. minucie. Po kolejnych dziesięciu było już 0-2 dzięki bramce Bonieckiego. Gospodarze szybko wzięli się do odrabiania strat i po stu dwudziestu sekundach strzelili bramkę kontaktową.

Po przerwie podopieczni Kamila Kieresia szukali wyrównania, ale zamiast tego, po godzinie gry, było 1-3. Do końcowych minut miejscowi starali się odrobić straty, ale Elana mądrze się broniła i groźnie kontrowała. Dzięki temu torunianie opuszczali Lubelszczyznę w znakomitych nastrojach.


 2-0 (1-0)



O tym meczu pisaliśmy tutaj.

REKLAMA
reklama